Ten artykuł ma być lekcją i wyzwaniem, aby zastanowić się, co jeszcze możesz zrobić, aby zabezpieczyć swojego kota. Nie bierz tego lekceważąco, ponieważ utrata zwierzęcia boli zbyt mocno, a twój ukochany czworonożny towarzysz może stać się ofiarą otaczającego niebezpiecznego świata.
Piszę te linie i czuję się bezradny i beznadziejny. Nasza zewnętrzna cipka Bubu zaginęła. Stało się to w piątek, 29 października 2010 r. Bubu, który nie mógł znieść ciężaru dużej drużyny i musiał być zakwaterowany na zewnątrz, nie siłą, ale stopniowo. Chciała być poza zasięgiem innych kotów, tęskniących za wolnością.
Zawsze opowiadaliśmy się za tym, aby naszym kotom nie zabrakło niezabezpieczonego wybiegu, aby zapobiec ich wystąpieniu. Jak to się zaczęło od Bubu?
Było lato 2007, pojechaliśmy do Hradca nad Moravicí po mojego siostrzeńca, którego mieliśmy oglądać, gdy moja siostra i szwagier pracowali, a Michał i ja na wakacjach.
Przed naszą wizytą w jej rodzinnym mieście Opava i Hradec nad Moravicí Setra wspomniała, że pręgowana kotka Anna wraz z kociętami przeniosła się do niej. Pussy Anicka miała ranną miednicę, ciągnącą się za łapami. Dlatego moja siostra pobiegła z nią do weterynarza, ale lekarz nie dał kotowi wielu szans na przeżycie. Anicka była leczona, otrzymywała zastrzyki i czekała, czy poradzi sobie z sytuacją. Ostatecznie kontuzja naprawdę ustała, biegła normalnie, podnosząc swoje kocięta, a jedna z nich - mała Bubu - powinna zostać członkiem naszego domu. Oryginalna nazwa naszego kotka to Joan. Jednak kiedy pojechaliśmy Bubu z Hradca nad Moravicí do Vrbičany, było oczywiste, że była zrzędliwa, warczała i narzekała. Kiedy wróciliśmy do domu, okazało się, że Bubu nie posunęła się daleko za ranę, nawet w tym czasie uderzyła naszych solidnych wilczastych wilczaków masonów i czarnych wilczaków Ebince. Od tej kombinacji kotów i psów stały się z czasem nierozłączne trzy, aż do czasu, gdy Mášenka opuściła nas na zawsze zimą 2008 roku, kiedy zmarła z powodu zatrzymania krążenia. W tym czasie zaczęła również rosnąć nasza złoża kotów. Nadszedł czas, gdy Bubu zaczęła okazywać swoje niezadowolenie, ponieważ nie podobała jej się ciągła akceptacja nowych kotów.
Wszystko zakończyło się, gdy otrzymaliśmy 16 kotów z Řetůvki, wielu z was na pewno pamięta ten przypadek. Bubu zaczął wprowadzać w błąd, mając histeryczne ataki, których nie można było w żaden sposób stłumić. Próbowaliśmy absolutnie wszystkiego, w tym esencji Bacha, niestety w tym czasie niestety, nie mieliśmy z nimi doświadczenia i nie znaliśmy wówczas pani Fill. Nic nie pomogło, Bubu zaczęła sikać absolutnie wszystko w swoim zasięgu - kuchnia, ściany, okna, szafki, wszystko na jej drodze. W ostatnim etapie Bubu leżał w legowisku na lodówce. „Pisklę” oznaczało, że wcale nie zamierzała schodzić z lodówki. Siusiu i kakat poszły spać. Więc przenieśliśmy kota Bubu do sypialni. Ale zaczęła się kolejna patala, była spokojna w nocy, ale rano wyszła z drzwi i weszła do pokoi, gdzie były inne koty, których była przerażona, i zrobiła histeryczne sceny na dużą skalę. Więc kupiliśmy uprząż ze smyczą i zaczęliśmy wyciągać Bubu. Później uprząż opadła i Bubu chciał coraz częściej wychodzić. Każdego ranka wybiegała z kołdry i błąkała się, obierając i chodząc do drzwi wejściowych, i pośpiesznie biegła do ogrodu. Czas mijał i wreszcie Bubu mieszkała w ogrodzie, w którym wciąż mieszkała. Ale tak jak u kotów, Bubu zaczęła rozszerzać swoje terytorium, ale przez większość czasu przebywała w pobliżu domu.
Po utracie ukochanej suczki Maszy przyjechała do nas czarna suczka Belinka, z którą Bubu od przyjaciół z dzieciństwa. W końcu przyszła kolejna psia dama - Sarah - nadpobudliwy szaleniec. Sarina rosła, a Bubu gonił nas przez ogród. Bubu w tym czasie coraz częściej przebywała na dachu garażu, gdzie znajdowała się również izolowana budka dla kotów z legowiskiem. Ale z czasem nasz sąsiad ostrzegł nas, że nasz wysoki mur nie stanowi przeszkody dla żeńskiej Sárinki. Sarina wdrapała się do garażu, a Bubu w dobrej wierze uzurpowała sobie, ale kotowi się to nie podobało i spędzała coraz więcej czasu ze swoim sąsiadem i przed naszym domem. Latem nawet nie wróciła do domu przez 5 dni. Nie wiedzieliśmy, gdzie to jest i co mogło się stać. W końcu wróciła. Nadal nie mamy pojęcia, gdzie mogła być. Ale wtedy było inaczej, choć baliśmy się, intuicja sugerowała, że wróci do domu. Michał wspominał wtedy, że to może być ostatni raz, kiedy faktycznie mieszka w domu, a nie w domu.
Jesienią 2010 roku Bubu zaczął coraz częściej przebywać w domu. Wracała do ogrodu, a nawet zaczęła iść do łóżka nr 2, które było blisko głównego wejścia do domu, co oznaczało splecenie wśród psów. Dziwnie nawet chodziliśmy do głównego wejścia, żeby się położyć. Trwało to kilka dni i codziennie znajdowałem Bubu w łóżku. Aż do fatalnego piątku, 29 października 2010 r., Kiedy ostatni raz widziałem Bubu w legowisku przy głównym wejściu. Bubu wszedł i chciał zeskoczyć na ziemię, gdzie nasze kobiety jadły śniadanie. Pomyślałem, że jej pomogę i zaniosę do ogrodzenia przy basenie, aby kobieta Sárinka nie mogła jej przywłaszczyć. Myślałem nawet przez głowę, nie wiem dlaczego, czy ten krok wpłynie na jej los. Rozumiesz To naprawdę przyszło mi do głowy. Pomyślałem, że gdyby wybrała własną drogę i nie pomogła jej wstać z łóżka, jej los mógłby być inny. Kilka dni przed tym przeczuciem miałem podobne dziwne myśli. Czy byłem w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie? Cokolwiek to było, winię stratę mojego ukochanego Bubu. Ponadto nie udało nam się go zabezpieczyć i narazić go na pułapki w środowisku zewnętrznym. Byliśmy zajęci innymi kotami. Musieliśmy pracować cały czas i zapomnieliśmy o naszym Bubu. Sąsiad był z niej podekscytowany i zawsze rzucał w nią dobrodziejstwami. Michał i ja musieliśmy iść do pracy, iść do weterynarza, przyjmować gości, dbać o nasze zwierzęta, leczyć, czyścić. Teraz pytanie. Czy to służy jako wymówka? Czy chcę uzasadnić, że w Bubo nie było czasu? Nie wiem, może tak, może nie.
Paradoksalnie niedawno napisałem artykuł zatytułowany „Tarasy, zagrody i woliery”, w których zwracam uwagę na znaczenie bezpieczeństwa kotów. Miałem rację, ale nie udało nam się zabezpieczyć jednego z naszych kotów Michałem - Bubu.
Minął ponad tydzień, odkąd ostatni raz widzieliśmy naszego Bubu. Dzień w dzień budzę się ze strachu i pytam, co mogło się stać? Codziennie biegam i sprawdzam łóżko, aby sprawdzić, czy przypadkowo Bubu nie śpi. Obwiniam siebie, martwię się i wciąż uważam, że wszystko, co zrobiliśmy, by to znaleźć, wciąż jest niewielkie. Denerwuję się i nie chcę zrozumieć, że Bubu nie wrócił do domu.
Niestety, niektórzy sąsiedzi nie rozumieją, koty po prostu nie rozwiązują. Dlaczego też jest ich wszędzie wiele. Kiedy poprosiłem jednego z sąsiadów, aby spojrzał na mniej uczęszczane pomieszczenia jego domu, ponieważ ona także była w posiadłości Bubu, sąsiad odpowiedział tylko, że nigdy jej tam nie widział i nie trzeba niczego sprawdzać. Jeśli mówię, że chcę koty, to ma dużo kociąt, które mogą mi przynieść.
Rozłożyłem plakaty na przystanku autobusowym. Jeden z członków grupy nastolatków powiedział mi, żebym pożegnał się z kotem, bo tam bóg wie gdzie. Plakaty z prośbą o pomoc w znalezieniu naszego kota były w całej naszej wiosce, we wszystkich bardziej ruchliwych miejscach, a także w okolicznych wioskach.
Uważamy, że Bubu można gdzieś zamknąć i nie może się wydostać. Mogła również upaść i zranić się. Mogła zostać potrącona przez samochód i wpełznąć w nieznane. Można go również „wyczyścić” przez wypadek samochodowy. Mogła zostać zatruta i umrzeć gdzieś. Było coś, co mogła zrobić swoim nastolatkom, które poszły do pubu naprzeciwko schroniska. Mógł go ścigać kot i mógł być zdezorientowany gdzieś x mil od niego. Czy ktoś mógłby nas świadomie zranić i dlaczego miałby to zrobić? Ale wciąż mogła zostać zraniona i porzucona gdzieś bez pomocy. Mogła zostać zaatakowana przez kunę. Mógł zostać utopiony, ponieważ może nie być możliwe zeskrobanie z lufy okapu. Co więcej Ktoś też mógł ją zabrać. Ktoś, kto przyszedł do nas po kota i nie było nas tylko w domu. Odwiedziny zmieniają się w naszym kraju. Wiele razy ludzie wspominali, że byli tu wcześniej, nie było nas w domu, więc chcieli zabrać bardzo gościnnego kota, który był za ścianą lub za bramą - naszego Bubu. Chcielibyśmy, aby Bubu znalazł nowy i bezpieczny dom, ale musimy to wiedzieć. Bubu jest jednym z nas, nie możemy po prostu zaakceptować faktu, że nie ma go tu od razu.
4 listopada 2010 roku, po godzinie 11, otrzymaliśmy raport, że czarno-biały kot został powalony na placu zabaw. Na miejscu okazało się, że to nie był nasz Bubu.
Bubu, wciąż widzę cię jako małego kociaka, którego przywieźliśmy z Hradca nad Moravicí, miasta niedaleko mojej rodzinnej Opawy. Widzę też jasno, jaka była twoja natura, twoja pomysłowość, dzikość i działanie, po prostu postrzegam wszystko, co było niezwykłe. Nadzieja umiera ostatnia, wciąż wierzymy, że wrócisz do nas, bez względu na to, czy twój powrót będzie szczęśliwy czy bolesny. Każdego dnia będziemy czekać i mamy nadzieję Cię zobaczyć lub uzyskać informacje, aby Cię znaleźć.
Trzeba wykrzyczeć swoje uczucia, wypisać je, nawet jeśli wielu brzmi zdezorientowanych, to nie ma znaczenia. Jednocześnie konieczne jest zabezpieczenie wszystkich członków naszego dużego gospodarstwa domowego.
Piszę i z jednej strony mam kota Fábinkę, który niedawno został potrącony przez samochód i cudem przetrwał dzięki naszym przyjaciołom z Kladna, którzy udzielili jej pierwszej pomocy i mogli być obsługiwani. Z drugiej strony mam starą kobietę, Ruzenkę, która niedawno przeszła operację usunięcia guza na gruczole sutkowym. Obie dziewczyny są tu ze mną i czują mój ból.
Dziękuję za ogromne wsparcie, które przyszło od was wszystkich w tych trudnych dniach i zawsze przychodzi.
Tutaj możesz zobaczyć galerię zdjęć Bubu: http://srdcemprokocky.rajce.idnes.cz/Bubu/
Oto ulotka i wezwanie do pomocy, które prosimy rozpowszechniać:
http://www.srdcemprokocky.cz/?q=node/804
Nie mam słów, moje gardło jest niespokojne, a łzy płyną mi do oczu.
To, co tu czytasz, to tylko ułamek wszystkiego, czego doświadczyliśmy z naszą ukochaną Bubą.
Nadal będziesz z nami, Bubu, nie przestaniemy na ciebie czekać. Jesteś kotem, którego nie możesz zapomnieć.
Dla nas wszystkich
Twoja Kristyna
Logując się wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych .