02.05.10 Życie z kotem

Viktorka - historia napisana przez życie

Ten artykuł jest tłumaczony przez Google Translator. Pracujemy nad jego ręcznym tłumaczeniem. Dziękujemy za wyrozumiałość.

Viktorka jest jednym z wielu kotów, z którymi los nie przytulił się zbytnio. Na szczęście są ludzie, którzy nie są obojętni na przyszłość tych żywych stworzeń. Victoria przybyła do nas ze stosunkowo dużej społeczności bezpańskich i porzuconych kotów, które żyły w opuszczonym miejscu, gdzie rozmnażały się w niekontrolowany sposób, a ich jedynym źródłem pożywienia była dieta dla świń.


Kilka tygodni temu mieliśmy pierwsze doświadczenia z jednym kotem z tej społeczności, który udało nam się złapać. Ponieważ w tym czasie mieliśmy miejsce na nowy dodatek, wzięliśmy go. Z upływem czasu musimy powiedzieć, że większość tych stworzeń miała bardzo złe doświadczenia z ludźmi, a ich zaufanie do człowieka znajduje się w punkcie zamarzania. Ten kot nie był wyjątkiem. Pierwszy tydzień spędziła głównie w ukryciu pod centralnym ogrzewaniem i nikt nie mógł się do niej zbliżyć. Ponieważ od dawna odmawiała jedzenia i piła bardzo mało, postanowiliśmy karmić ją siłą. Na szczęście nie musieliśmy wybierać tej opcji. Pozostałe koty nie były obojętne na jej sytuację i jakoś osiągnęły, że postanowiła opuścić swoje prowizoryczne schronienie i zintegrować się z nimi. Przez następne kilka dni bez obaw poruszała się po domu. To znacznie ułatwiło jej zaufanie. Po kilku dniach sytuacja poprawiła się tak bardzo, że pozwoliła nam nawet na prawie dowolną manipulację, w tym kąpiel. Stopniowo zaczęliśmy czesać jej włosy. Tylko wtedy mogliśmy bardziej szczegółowo poradzić sobie z jej zdrowiem. W wyniku serii badań weterynaryjnych stwierdziliśmy, że na szczęście nie ma poważnej choroby, a jej największym powikłaniem zdrowotnym jest zapalenie jelit, czego można było się spodziewać po wcześniejszej diecie. Ponadto stwierdziliśmy, że jej półdługie włosy są pełne pasożytów, ale nie pcheł, jak się spodziewaliśmy, ale wszy. To było dla nas dość zaskakujące. Jednak przepisane leczenie zadziałało bezproblemowo, a mały kot był całkowicie zdrowy w ciągu kilku dni, a jej zaufanie do ludzi tak się poprawiło, że niemal natychmiast mogła opuścić swój nowy dom. Została zabrana przez jedną miłą rodzinę, a dziś jest największym zwierzakiem i kochaniem.


Dzięki temu doświadczeniu nie wahaliśmy się zbyt długo, kiedy poproszono nas o zabranie kolejnego kota z tej społeczności. I tak do nas dotarła Victoria. Była to kobieta w wieku 5-6 miesięcy, której wygląd uderzająco przypominał kota rasy Maine Coon. Biorąc pod uwagę, że dowiedzieliśmy się, że jest siostrą kota, który był z nami przed Viktorką, przyjęliśmy taki sam lub przynajmniej podobny przebieg jej pobytu u nas. Ale prawda była odwrotna. Viky była bardzo towarzyska od pierwszego dnia i położyła się spać pierwszego wieczora. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu znalazła się tuż obok naszego psiego zwierzaka. W ciągu następnych kilku dni ta mała księżniczka całkowicie podbiła wszystkich członków rodziny, w tym zwierzę, co napełniło nas optymizmem. Kiedy dowiedzieliśmy się, że miła rodzina ze swoją siostrą postanowiła zabrać ze sobą Victoria, byliśmy podekscytowani. To było absolutnie idealne. Czego chcieliśmy dla niej więcej? Wszystko wydawało się idealne - nowy dom w kochającej się rodzinie, a ponadto w towarzystwie własnej siostry. Jedynym problemem było to, że Victoria przyniosła z poprzedniego miejsca pracy raczej nieprzyjemnego grzyba, który pokrył prawie dwadzieścia procent jej ciała. Zgodziliśmy się, że jak tylko ten długi (nieuleczalny) problem zostanie rozwiązany, może on natychmiast udać się do nowej rodziny. Wszystko poszło idealnie, pleśń powoli wycofała się, a Viktorka była tylko kilka dni od nowego domu. Żadne z nas nie marzyło by, że cokolwiek może się w tym zmienić ... Ale jak to czasami bywa, „człowiek znaczy, życie się zmienia”.


Wszystko zaczęło się od zauważenia, że bardzo źle oddycha. Zaczęła także atakować kaszel. Przypisaliśmy objawy przeziębieniu, ale nadal zdecydowaliśmy się pójść z nią do lokalnej kliniki weterynaryjnej. Na początku trochę się zdenerwowaliśmy, kiedy weterynarz słuchał dość poważnie podczas słuchania Victorii i zaczął przechodzić szereg różnych testów i badań. Niestety jej podejrzenia zostały potwierdzone. Viky ma problem z sercem. Wykazano, że jest to dysfunkcyjna przegroda serca (HCM) i stała się krytyczna z powodu infekcji, których doświadczyła w przeszłości. Ponadto wykazano, że jej płuca są częściowo wypełnione płynem i dlatego mają trudności z oddychaniem. Po tych szokujących informacjach zgodziliśmy się bez mrugnięcia okiem, że nie zostawimy tego i nie będziemy z nim walczyć. Chociaż nie mogliśmy zignorować faktów na temat jej zdrowia ani faktu, że rokowanie to było rok lub dwa lata życia (zakładając, że weźmie dużą liczbę leków), byliśmy zdeterminowani zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby sprowadzić Viktorkę może prowadzić szczęśliwe i pełne życie. Oznaczało to między innymi, że w domu musieliśmy dokonać wielu dostosowań i różnych środków, aby ułatwić jej życie. Jedną z najważniejszych rzeczy, które musieliśmy zrobić, było ograniczenie jej kontaktu z chorymi kotami. Nawet zwykłe przeziębienie może mieć katastrofalne konsekwencje dla Viktorki. Ponadto musieliśmy zaopatrzyć wszystkie pieluchy w pieluchy, ponieważ lek na serce, który muszą brać regularnie kilka razy dziennie, chociaż pomaga, ale źle radzi sobie z efektami ubocznymi (zwilżanie, wymioty, biegunka). Ponadto zalecono podjęcie odpowiednich działań, aby zapobiec wydostaniu się Viktorki z mieszkania lub ogrodu (w celu wyeliminowania możliwości przeziębienia i wpływu ewentualnych alergenów). To nie jest łatwe zadanie, gdy inne koty idą do ogrodu. Nie przyznaliśmy jednak, że ktokolwiek z nas się podda. Leczenie Viktorki od samego początku było drogie, ale jego częściowa poprawa zachęciła nas do kontynuacji. Gdy powoli zaczęliśmy pogodzić się z faktem, że nigdy nie będziemy z nią obchodzić jej trzeciego urodzin, pojawiła się mała gwiazda nadziei w formie profesjonalnej konsultacji w specjalistycznej klinice weterynaryjnej. Tam dowiedzieliśmy się, że ten problem z sercem można rozwiązać operacyjnie. Oczywiście nic nie jest bezpłatne, a taka operacja będzie kosztować dziesiątki tysięcy koron, a ponadto nikt nie może z góry zagwarantować 100% sukcesu procedury, ale mimo to cieszyliśmy się, że istnieje jakakolwiek szansa (choć niewielka). W każdym razie jesteśmy głęboko przekonani, że będziemy w stanie zaoszczędzić niezbędną kwotę, zanim będzie za późno dla Viktorki. Mamy nadzieję, że ta smutna historia „naszej” małej księżniczki będzie miała szczęśliwe zakończenie.

Beatriz Motal, OS Kolejna szansa
www.dalsisance.cz , Info@dalsisance.cz